wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział pięćdziesiąty pierwszy czyli in the previous episode

(z perspektywy Belli)

 Kręciłam się bez większego sensu po kuchni. Całym domem trzęsło od wibracji puszczanej muzyki. Ciekawe czy sąsiedzi wezwą policje. Pewnie tak. Może przyjedzie nawet Charlie.
 Skrzywiłam się. Wszystko byłoby lepsze od tego porzucenia wśród nieznanych pijanych ludzi. Ale reszta najwyraźniej miała co robić. Emily wyszła na zewnątrz by "zaczerpnąć świeżego powietrza bo w tym domu jest zdecydowanie za duszno" niemal od razu po przyjściu na imprezę. Alice i Jasper pół godziny temu poszli zatańczyć i od tego czasu ich nie widziałam.
 Tymczasem zaszyłam się w kuchni by uniknąć ponownego spotkania z Mikiem. Dwa razy go spławiłam kiedy chciał mnie wyciągnąć na parkiet. Bałam się, że po raz trzeci już mi się to nie uda.Gdzie jesteś Edwardzie?- posłałam nieme pytanie w przestrzeń mając nadzieję, że usłyszy mnie telepatycznie.
 - Cześć.
 Odwróciłam się szybko ucieszona, że moja prośba została spełniona, ale uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy. To nie był Edward.
 Stał przede mną wysoki ciemnoskóry mężczyzna z dosyć rozwiniętą muskulaturą. Chłopiec, poprawiłam się dostrzegając delikatne rysy twarzy. Miał wydatne kości policzkowe okolone kruczymi długimi włosami.
 Przyjazny uśmiech zniknął również i u niego, bo zapewne dostrzegł moje rozczarowanie. Cofnął się o krok i uniósł ręce do góry.
 - Przepraszam, chciałem się tylko przywitać.
 Miał bardzo przyjemny głos. Wyciągnął dłoń w moją stronę.
 - Bella Swan, prawda? Jestem Jacob Black.
 - Black?- powtórzyłam. Słyszałam już gdzieś to nazwisko.- Czy nasi ojcowie się...?
 - Przyjaźnią? Tak- Opuścił dłoń.- Właściwie to my też. To znaczy, znaliśmy się kiedy byliśmy dziećmi.
 - Na prawdę?- za chiny nie przypominałam sobie nic takiego.
 - Na prawdę. Pamiętam to o zawsze cieszyłem się kiedy przychodziłaś...- urwał i spuścił wzrok. Nie byłam pewna, ale wydało mi się, że pod tą ciemną skórą dostrzegam rumieniec. Jak słodko.
 W tym czasie jakaś dziewczyna z chłopakiem weszli do kuchni i z lodówki wyjęli piwo.
 - To, jak ci się podoba w Forks Bello?
 - Cóż- powstrzymałam się od przewrócenia oczami słysząc po raz enty to samo pytanie.- Daje się wytrzymać.
 Indianin uśmiechną się szeroko.
 - Przypuszczam, że nie byłaś jeszcze na plaży w rezerwacie?- Pokręciłam głową.- Gdybyś tam pojechała zakochałabyś się w tym miejscu. Okolica jest piękna a zamieszkują ja najseksowniejsi faceci na świecie.
Roześmiałam się na te bezczelne sugestie.
 - Przypuszczam, że tam nie mieszkasz.
 Jacob zmarszczył brwi.
- Skąd taki pomysł?
 - Bo słyszałam, że tam mieszkają wyłącznie najseksowniejsi faceci na świecie.
 Jacob złapał się za pierś w odpowiedzi na niewidzialny cios, który mu zadałam.
 - Jak mogłaś Bello?- wykrzyknął z udawanym wyrzutem.- Teraz moje życie nigdy nie będzie tak wspaniałe jak wtedy kiedy myślałem, że byłem seksowny.
 Tak się zaśmiewałam, że przewróciłam przy tym szklankę z blatu.Na szczęście się nie potłukła.
 Pochyliłam się gdy wtem inna para rąk mnie wyręczyła. Wyprostowałam się jak struna, bo tym razem nie miałam omamów. Przybył Edward.
 - Cześć- Wykrzywił wargi w uśmiechu.
 - Cześć- odpowiedziałam mu na wpół przytomnie, bo wciąż patrzyłam na jego usta.
 Edward dostrzegł Jacoba. Pozbierałam się widząc jak dziwnym (mrocznym?) spojrzeniem go obdarzył.
 - Jacob to Edward. Edward to Jacob, mój właściwie stary przyjaciel.
 Jacob obdarzył mnie uśmiechem.
 - Skoro już pozwalasz sobie zarzucać mi brak seksapilu to na pewno jesteśmy znajomymi.
 Edward rzucił mi pytające spojrzenie i tym razem to ja się zarumieniłam.
 - Masz ochotę zatańczyć, Bello?- zapytał mnie znienacka
 Zmieszałam się. Z jednej strony marzyłam by znaleźć się w jego ramionach, ale z drugiej nie chciałam ośmieszać się publicznie z powodu brakiem jakiejkolwiek koordynacji.
 Spojrzenie, które mi rzucił rozwiało wszelkie wątpliwości.
 - Nie bój się. Obiecałem, ze będę cie pilnował.
 Zdziwiłam się jak dobrze mnie znał. Było to jednocześnie przerażające i fascynujące. 
 Spojrzałam na Jacoba. Wydawał się czuć zapomniany. Uśmiechnął się smutnawo.
 - Ja i tak już miałem iść więc...
 - Och, jaka szkoda- powiedziałam szczerze. Na prawdę polubiłam Indianina.  Było w nic coś takiego swojskiego co przypominało mi dom.
 - Tak, mnie też. Miło było cię znowu spotkać Bello.- Wyciągnął do mnie zwiniętą pięść. Przybiłam mu żółwika.
 - Ciebie też. Trzeba będzie to powtórzyć.
 Zerknął na Edwarda.
 - Koniecznie- powiedział po czym uśmiechnął się do mnie po raz ostatni, odwrócił się i wyszedł kuchennymi drzwiami.
 Odwróciłam się do Edwarda. Niestety jego mina nie świadczyła nic dobrego. -  - Wszystko ok?- spytałam go.
 Bezskutecznie spróbował zmienić wyraz twarzy.
 - Ten dzieciak mnie denerwuje- powiedział niemal obrażonym tonem dziecka.
 - Jacob nie jest dzieckiem- broniłam go.- Poza tym co on ci zrobił?
 Edward wzruszył ramionami.
 - Po prostu mnie denerwuje.
 Nagle uśmiechnął się z błyskiem w oku lustrując mnie od stóp do głów.
 - Czy ktoś ci już mów, że wyglądasz dziś wyjątkowo prześlicznie?
 Zmiękły mi kolana.
 - Jesteś pierwszy.- Po prawdzie to Mike powtarzał mi to z milion razy. Tylko ie tak miękkim głosem i tak na mnie nie patrząc.
 Edward złapał mnie za dłoń i pociągnął do pokoju gdzie wszyscy tańczyli.
 - Niestety wielu chłopaków myśli dokładnie tak samo jak ja, ale tego ci nie powiem, bo jestem zbyt zazdrosny.
 Roześmiałam się, bo to właśnie jego wszystkie dziewczyny pożerały wzrokiem. I muszę przyznać: czułam się zazdrosna.
 Niespodziewanie Edward okręcił mnie i przyciągnął do siebie. Serce zabiło mi szybciej. Zaczęliśmy się kołysać w tańcu. Bardzo starałam się nie nadepnąć mu na stopę.
 - Hej- odezwał się Edward do mojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz.- Nie bój się. Trzymam cię.
 Spróbowałam się rozluźnić i wzięłam głęboki wdech. Mmm... Czyży Edward używał jakieś cudownej przyciągającej kobiety wody po goleniu? Bo momentalnie wtuliłam się w niego mocniej i położyłam głowę na jego ramieniu.
 Nie mam pojęcia ile przetańczyliśmy ani jaka piosenka leciała. Widziałam jedynie jego ramie odziane w jedwabny granatowy garnitur i półmrok sprawiający, że czułam się jakbyśmy byli sami. Tak więc po niewiadomej ilości czasu poczułam, że mięśnie Edwarda się napinają a on sam odsuwa się ode mnie. W pierwszym odruchu chciałam go mocniej przytrzymać, żeby się ode mnie nie oddalał, ale udało mi się go puścić.
 Zerknęłam na jego twarz. W tej ciemności mogłam jedynie dostrzec, że jego twarz z oszałamiająco urzekającej zmieniła się na niemal wściekłą. Patrzył ponad moim ramieniem. Obejrzałam się, ale w tym mroku nie wypatrzyłabym nic poza zasięgiem pół metra.
 Edward bez słowa podjął mnie pod ramię i poprowadził w stronę światła. Weszliśmy do salonu. Okna były szeroko otwarte, bo rzeczywiście w domu było okropnie gorąco. Edward poprowadził mnie do kanapy, na której usiadłam. Pochylił się nade mną . Jego ciemne oczy zajęły całą przestrzeń mojego widzenia.
 - Bardzo mi przykro, Bello, ale na chwilę muszę cię opuścić.
 Tępy uśmieszek, który zapewne zawsze miałam patrząc na niego spełzł z mojej twarzy.
 - Dlaczego?
 Milczał patrząc mi w oczy. Wyglądał jakby się nad czymś zastawiał. W końcu pokręcił głową.
 - Przepraszam, ale nie mogę powiedzieć. To na prawdę bardzo ważne. Proszę cię tylko o jedno.- dotknął mojego policzka a mój puls znowu skoczył.- Zostań tu, dopóki nie wrócę, dobrze?
 Wpatrywał się we mnie jakby próbując wymusić na mnie obietnice. Nie było to wcale takie trudne. Skinęłam głową, zdziwiona woja potulnością. Zahipnotyzował mnie jak nic.
 Jeszcze raz przejechał dłonią po moim policzku. Wstał płynnym ruchem i niemal od razu zniknął.
 Siedziałam chwilę nie wiedząc co właściwie się wydarzyło po czym opadłam na poduchy próbując złapać oddech.


_________________________________________________________________
 Do wcześniejszych rozdziałów odsyłam na starego bloga

3 komentarze:

  1. rozdział świetny :))) czekam na następny ;))) dużo weny ci życzę na nn ;** zapraszam do mnie, jak znajdziesz czas zmierzchwedlugmnie.blogspot.com może ci się spodoba

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń