wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział pięćdziesiąty drugi

 (z perspektywy Belli)

 Nie wiem jak długo siedziałam odurzona wspomnieniem Edwarda, ale w końcu wstałam z kanapy. Zdałam sobie sprawę, że zgodzenie się na siedzenie tutaj do jego powrotu było idiotyczne. Kim on jest? Moim ochroniarzem. Przecież jeśli się stąd ruszę to nikt mnie nie napadnie. Poza tym, pilna potrzeba wzywała mnie do łazienki.

 Wyszłam z salonu by się rozejrzeć za Edwardem i przy okazji jego rodzeństwem. Niestety dalej w pokoju pełnym ludzi nie mogłam nikogo rozróżnić. No trudno. Ruszyłam korytarzem w poszukiwaniu łazienki. Otwierałam każdy pokój po kolei. Ostatnie pomieszczenie na rogu zamknęłam z płonącymi policzkami. Jak widać Mike znalazł nową ofiarę w postaci Jessicy Stanley. A przynajmniej tak sądzę skoro się obmacują.
 Skręciłam za róg i zatrzymałam się gwałtownie. Na końcu korytarza stał, a raczej chwiał się Tyler ze swoimi obleśnymi kolegami. Natychmiast mnie dostrzegł.
 - O! Moja kochana Bella też tu jest!- wykrzyknął niby zdziwiony choć widział mnie niemal po samym przyjściu na imprezę.- Właśnie o tobie myślałem- Oderwał się od ściany i zbliżał się do mnie pijackim krokiem. Cofnęłam się nie spuszczając go z oczu - Myślałem o tym jak bardzo mi ciebie brakuję. Twojego miękkiego ciałka- oblizał się lubieżnie po ustach.
 Nie wytrzymałam. Odwróciłam się by uciec, ale niespodziewanie Tyler skoczył ku mnie, jakby w ogóle nie był pijany i przyparł mnie do ściany swoim ciałem. Cuchnął potem i alkoholem. Próbowałam się wyrwać by pozbyć się tego koszmaru raz na zawsze, ale była za słaba. Ściskał mnie zbyt mocno i zaczynało mi brakować powietrza.
 - I co teraz, maleńka?- zaśmiał się dotykając nosem moich włosów.- Powtórka z rozrywki.
 W tym momencie przeżyłam deja vu. Jakaś potężna siła oderwała ciało Tyler od mojego i mogłam zacząć oddychać. Patrzyłam jak Edward odrzuca Tylera aż do samego końca korytarza. Niespodziewanie pojawił się Jasper i Alice. Alice podbiegła do mnie i pomogła mi wstać. Jasper przetrzymał Edwarda w miejscu. Był rozwścieczony. To znaczy Edward był rozwścieczony. Próbował się wyrwać, ale Jasper mocno go trzymał.
Zerknęłam na Tyler. Chyba stracił przytomność bo leżał nie ruszając się pod ścianą.
 - Wszystko będzie dobrze Bello- powiedziała do mnie Alice- Zawieziemy cię do domu, dobrze?
 - Nie- warknął Edward- Jedziemy do nas.- Wyrwał się Jasperowi i podszedł do mnie. Dotknął mojego policzka i zajrzał głęboko w oczy. Na moment stał się delikatny
 - Nic ci nie jest?- spytał. Pokręciłam zdecydowanie głową. Z powrotem zmienił się we wściekłego.- Dlaczego nie zostałaś na dole, jak cie prosiłem?
 Wyrwałam mu się.
 - Nie jestem małym dzieckiem.
 - Jesteś na tyle dorosła by dać się zgwałcić?-napadł na mnie.
 Wytrzymałam jego spojrzenie nic nie mówiąc. Nie rozumiem co się z nim działo. Raz był delikatny i czuły a raz niemiłosiernie rozwścieczony. Nie mówiąc o jego zdolnościach. Jak to jest że pojawia się tak niepodziewanie a potem ciska kimś na kilka metrów? Chyba jeszcze się nie pozbierałam.
 - Idziemy- zarządził Edward i ruszył w stronę schodów. Poszliśmy za nim.
 - A co z tamtymi dwoma?- spytał Jasper mając pewnie na myśli kolegów Tylera. Jak zwykle zmyli się.
 - Nie będą tego pamiętać kiedy alkohol skończy ich zasilać- odpowiedziała mu Alice.
 Dotarliśmy do samochodu. Edward prowadził, a ja z Alice usiadłyśmy z tyłu.
 - Zadzwoń do taty i powiedz mu, że będziesz dziś nocowała u mnie- zwróciła się do mnie Alice.
 Wyciągnęłam komórkę z torebki i wykręciłam numer Charliego. Odebrał po drugim sygnale jakby mnie wyczekiwał.
 - Tak, Bello, wszystko w porządku?- wyrzucił z siebie.
 - Tak, tato, okej. Chciałam się zapytać czy mogę nocować u Alice?- Tata zdążył już ją poznać. Uważał że jest urocza. Tak powiedział.
 - Alice? Och, tak oczywiście. Tylko uważaj na siebie, dobrze?- Słyszałam w jego głosi troskę.  Ścisnęło mnie w gardle. Tak bardzo go kocham.
 - Obiecuje.- Rozłączyłam się.
 Opadłam na oparcie wymęczona.
 - Nie martw się- powiedział tym razem niespodziewanie delikatnie. Patrzył na mnie w lusterku wstecznym.- Obiecuję, że więcej nie pozwolę Cię skrzywdzić.
 - Wierzę Ci.
 I na prawdę tak było. Pomimo całego tego chaosu i pytań na które nie znałam odpowiedzi wiedziałam, że z nim będę bezpieczna.

6 komentarzy:

  1. Świetna Notka, Ania. Pozdrawiam i życzę weny.
    Wampirka Julcia :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D
    Podoba mi się baaaaardzo! :))
    Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D
    Nie trzymaj mnie w niepewności co tam dalej będzie :)
    Zapraszam do mnie -Może ci się spodoba
    http://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się że przeniosłaś bloga na blogspota :) Nie kojarzę Tyler'a za bardzo... to ten co chciał ją przejechać furgonetką? Whatever rozdział jest wspaniały, widzę że pomiędzy Edwardem a Bellą zaczyna coś iskrzyć. Zastanawiam się przypadkiem czy oni się ze sobą nie spotykają. A co z Emily? Chciałabym przeczytac co sie w końcu wydarzyło w tym lesie :D Pozdrawiam I jeśli chcesz zajrzyj na mojego bloga forever-never-end.blogspot.com. Dodałam nową notkę .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyler w prawdziwym zmierzchu faktycznie prawie potrącił Bellę. Wspominałam o nim w poprzednich rozdziałach. Na Emily przyjdzie kolej :)

      Usuń
  4. Zostałaś nominowana do liebster award. Więcej szczegółow na moim blogu http://forever-never-end.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń