czwartek, 6 lutego 2014
Kontakt
Kilka osób prosiło mnie o jakiś dostęp do mnie. Coś ode mnie. Tak więc daję do waszej dyspozycji:
http://ask.fm/AaaniaBaania Mojego aska
http://betterthanyever.blogspot.com/ Blog o mnie
Co z tym zrobicie... to już dla was. ;)
środa, 5 lutego 2014
LIEBSTER AWARDS.
Pierwsze słyszę, ale głupio było by to lekceważyć skoro może pomóc, nie?
Zostałam nominowana przez Alice Spencer. Dziękuję Ci kochana za uznanie ;*
Po otrzymaniu nagrody trzeba odpowiedzieć na 11 pytań od nominowanej osoby i zadać tyle samo pytań osobie, którą się nominuje.
Moje pytania i odpowiedzi:
1. Dlaczego zaczęłaś prowadzać bloga?
Odp: Zawsze kiedy czytałam książki coś było nie tak. Nie podobały mi się niektóre zakończenia bądź fragmenty. Chciałam sama decydować jak potoczą się losy bohaterów.
2. Co byś zrobiła gdybyś miała możliwość bycia facetem przez jeden dzień?
O: Spróbowałabym sztuki porywu w męskiej wersji.
3. To twój pechowy numerek?
O: Szczęśliwy. Od wielu lat mój numer w dzienniku.
4. Kiedy zaczęła się twoja przygoda z blogowaniem?
O: Pod koniec roku 2011
5. Masz możliwość zmieniać świat. Co robisz?
O: Sprawiam, że każdemu zależy na dobrze innych. Dzięki temu każdy będzie szczęśliwy.
6. Jaki masz pogląd o każe śmierci?
O: Taka decyzja nie powinna zależeć od ludzi.
7. Jaki program oglądałaś w dzieciństwie.
O: Nadal oglądam te programy. Np: gumisie
8. Co sądzisz o moi blogu?
O: Bardzo mi się podoba. Masz bardzo dobry styl pisania.
9. Czego najbardziej nienawidzisz?
O: Szydzenia z ludzi.
10. Jakim ludziom nie wolno ufać?
O: Którym nie zależy na twoim zaufaniu.
11. Pamiętasz jeszcze model swojego starego telefonu?
O: Wiem, że to był samsung wysuwany.
Moje pytania:
1. Co lubisz robić w wolnym czasie?
2. Jakie są twoje wymarzone wakacje?
3. Co jest dla ciebie inspirujące?
4. Jak chciałbyś mieć na imię gdybyś był innej płci?
5. Twoja ulubiona muzyka?
6. Jakie są twoje lęki?
7. Co jest dla ciebie najważniejszą rzeczą na świecie?
8. Twoja ulubiona pora roku i dlaczego?
9. Dlaczego prowadzisz swojego bloga?
10. Wolisz dzień czy noc?
11. Ile godzin poświęcasz na sen?
Nominuję:
wtorek, 4 lutego 2014
Rozdział pięćdziesiąty trzeci
(z perspektywy Edwarda)
- Masz ochotę na coś do picia albo do jedzenia?- Esme skakała nad Bellą starając się pokazać się z najlepszej strony. Dopytywała się o potrzeby Belli już od jakiegoś czasu. Wiedziała jak ważna jest dla mnie i mojego rodzeństwa, więc stała się ważna także dla niej.
- Nie, bardzo dziękuję- Bella siedziała na krześle w jadalnie, obserwując krzątającą się po kuchni Esme, która mimo jej słów zaczęła przygotowywać posiłek.- Alice, powiesz mi skąd mam wziąć piżamę i kosmetyki?- zwróciła się do koleżanki, która siedziała na krześle obok.
- Nie martw się pożyczę ci coś.- Przyjrzała się jej dokładnie.- Jesteś zmęczona. Chcesz iść pod prysznic?
Kiwnęła głową. Na pewno chciała to zrobić już wcześniej, ale nie chciała być nieuprzejma i przerywać gospodyni.
Alice poprowadziła Bellę na górę, a ja oczywiście udałem się za nimi niczym ochroniarz Weszły do łazienki i zatrzasnęły mi drzwi przed nosem. No dobra, może przesadzałem, ale miałem swoje powody. Powinienem był przewidzieć to co się stało. To wszystko moja wina. Dobra, nie ma co się nad sobą użalać. Trzeba działać.
Z mocnym postanowieniem sprawowania pieczy nad bezpieczeństwem Belli udałem się do swojego pokoju. Skoro Bella jest tutaj trzeba udawać, że my również będziemy spać. Tak więc muszę się przebrać. Ściągnąłem ubranie i założyłem na siebie pierwszy T-shirt, który wpadł mi w ręce i bokserki.
Poczułem rosnącą ekscytację z powodu obecności Belli. Zdałem sobie sprawę, że będzie musiała spać u mnie. Jedyne osoby, które w tym domu poza mną miały łóżko były nieobecne. Emily gdzieś przepadła, Rosalie z Emmetem wybrali się na weekendowe polowanie, a pozostali w swoich pokojach mieli kanapy lub kanapo podobne siedzenia. Tak więc wynik jest prosty.
Niecierpliwiłem się kiedy Bella tutaj przyjdzie więc troszkę po podsłuchiwałem dziewczyny:
- Nie założę tego Alice. - mówiła zdecydowanie Bella.
- No ale dlaczego nie?- głos Alice brzmiał bardzo płaczliwie.
- Spójrz tylko ile to odsłania! To bluzka a nie koszula nocna.
- Nie przesadzaj. To tak ma wyglądać
O, czyżby Alice próbowała wcisnąć Belle w jedną z tych malutkich jedwabnych koronek? Coś takiego warto by zobaczyć. Moja wyobraźnia była aż nadto rozhuśtana...
Ktoś zapukał do drzwi. Alice.
- Pożycz Belli jakąś koszulkę.- powiedziała kiedy otworzyłem.- Wyobraź sobie, że nie chce założyć nic mojego!- wydawała się załamana.
Zachichotałem.
- Bo ona, droga siostrzyczko ma styl.
Pokazała mi język jak małe dziecko.
- Wiesz, że będzie musiała spać u ciebie?
Starłem się zachować powagę. Choćby dlatego, że jej zapach wciąż stanowił ciężka przeszkodę. Oczywiście cały czas monitorowałem myśli Jaspera by mieć pewność, że Belli nic nie grozi z jego strony.
- Nie widzę innej opcji.
Alice przyjrzała mi się z błyskiem w oku.
- Mogłaby też spać na sofie.
Wypchnąłem ją z pokoju.
- Idź ty lepiej pomóż Belli.
Usiadłem na łóżku, zastanawiając się jak to wszystko rozegrać. Alice i Jasper, a nawet Esme podejrzewała, że dziś będzie trzeba coś wyjaśnić. Bella po raz drugi- jeżeli nie setny- zobaczyła moje niecodzienne zachowania. Bo powiedzmy sobie szczerze: Kto normalny porusza się tak szybko i rzuca kimś na kilka metrów? Nawet ktoś z mniejszą spostrzegawczością od Belli zauważyłby, że coś nie gra. Pytanie tylko co jej powiedzieć...
Ktoś nieśmiało zapukał. Spojrzałem w tamtą stronę i zamarłem. W drzwiach stała Bella ubrana w mój niebieski T-shirt i spodenki pożyczone od Alice. Moją pierwszą myślą było: Nigdy nie widziałem czegoś piękniejszego. Jest uosobieniem anioła- lśniąca zdrowa skóra, błyszczące czekoladowe oczy i lekko kręcone ciemnobrązowe włosy do połowy pleców. Po prostu nie mogłem oderwać od niej wzroku.
- Alice powiedziała mi, że mam spać u ciebie. Mogę spać na kanapie jeżeli wolisz spać na łóżku- odezwała się cicho.
- Nie ma takiej potrzeby- poklepałem zapraszająco miejsce obok siebie.
Nieśmiało dołączyła do mnie zachowując jednak dystans. Siedziałem cicho modląc się w myślach, że jednak nie będę musiał odpowiadać na pytania, które tak bardzo zraziłyby ją do mnie.
- Chyba musimy wyjaśnić sobie kilka kwestii- odezwała się jednak.
Westchnąłem głęboko. Tak jak to wzdychają starzy udręczeni ludzie.
- Chyba muszę- przyznałem.- Okej miejmy to już za sobą.
- Gdzie i po co wyszedłeś kiedy mnie zostawiłeś?
Tego pytania się nie spodziewałem.
- Niestety na to nie mogę ci odpowiedzieć.- powiedziałem szczerze.
I tak było. Bo ta sprawa nie dotyczyła tylko mnie. Mianowicie wyszedłem na dwór z alfą sfory- Samem Ulejem by przedyskutować kwestie terytorium. Byłem pewny, że wilkołaki nie mają prawa przebywać w tamtym miejscu, ale okazało się jednak inaczej. Oczywiście nie mogłem powiedzieć tego wszystkiego Belli.
- Okej- nie była zadowolona, ale dała spokój.- W takim razie, powiedz kim ty dokładnie jesteś?
O, to pytanie to już konkret. Powinna zapytać: "czym" jesteś?
Tak, przygotowywałem się na coś takiego, ale mimo to nie chciałem dzielić się z nią tymi mrocznymi sekretami. Chciałem, żeby jeszcze ze mną została, a kiedy bym jej zapoznał z moją tajemnicą pewnie uciekłaby z miejsca, w tej piżamie.
- Czy mógłbym cię prosić, aby nie odpowiadać na to pytanie?- wyrzuciłem szybko z siebie. Już otwierała usta by coś powiedzieć, ale dodałem:- Obiecuję, że wszystko Ci powiem, ale nie teraz dobrze?- Tak, wiedziałem, że w końcu to nastąpi.
Zastanowiła się nie spuszczając mnie z oczu. Próbowałem wymusić to na niej spojrzeniem, tak jak udało mi się wcześniej. Swoją drogą to interesująca umiejętność.
Skinęła głową.
- Później- zgodziła się.
Wstałem by z rozsuwanej szafy wyciągnąć materac. Ułożyłem go tuż przy łóżku, chcąc znaleźć się jak najbliżej mojego anioła. Zgasiłem światło. Leżałem na plecach wsłuchując się w jej oddech wyobrażając sobie jak leżę obok niej na łóżku i głaszczę po jej gęstych włosach. A ona powoli zasypia w moich ramionach...
- Śpisz?- dobiegło mnie z góry.
Prawie się zaśmiałem. Sen akurat mi nie groził.
- Nie- odpowiedziałem szeptem.
- Wiesz, nie mogę zasnąć. Kiedy zamykam oczy widzę Tyler i boję się, że...- głos jej zadrżał.
Niemal zerwałem się by ją pocieszyć.
- Obiecałem Ci, że nigdy nie pozwolę Cię skrzywdzić.- Głos również mi zadrżał, ale ze wściekłości. Zajmę się tym śmieciem.
- Położysz się obok mnie- usłyszałem jej nieśmiały szept.
Sparaliżowało mnie.Czułem jak się boi zasnąć sama.Zresztą zrobiłbym dla niej wszystko.
Podniosłem się szybko nie czekając, aż się rozmyśli i położyłem się do niej. Na tę chwilę wszystko co nas ograniczało zniknęło. Zapomniałem, że jestem wampirem a ona człowiekiem. Że taki związek nie miał wiele szans do przeżycia. Ona przysunęła się do mnie a ja do niej. Otworzyłem ramiona a ona wtuliła się we mnie z ufnością małego dziecka. Po chwili już spała.
Wszystkie głosy jakby ucichły, gdy skupiłem się na równomiernym biciu jej serca.
- Masz ochotę na coś do picia albo do jedzenia?- Esme skakała nad Bellą starając się pokazać się z najlepszej strony. Dopytywała się o potrzeby Belli już od jakiegoś czasu. Wiedziała jak ważna jest dla mnie i mojego rodzeństwa, więc stała się ważna także dla niej.
- Nie, bardzo dziękuję- Bella siedziała na krześle w jadalnie, obserwując krzątającą się po kuchni Esme, która mimo jej słów zaczęła przygotowywać posiłek.- Alice, powiesz mi skąd mam wziąć piżamę i kosmetyki?- zwróciła się do koleżanki, która siedziała na krześle obok.
- Nie martw się pożyczę ci coś.- Przyjrzała się jej dokładnie.- Jesteś zmęczona. Chcesz iść pod prysznic?
Kiwnęła głową. Na pewno chciała to zrobić już wcześniej, ale nie chciała być nieuprzejma i przerywać gospodyni.
Alice poprowadziła Bellę na górę, a ja oczywiście udałem się za nimi niczym ochroniarz Weszły do łazienki i zatrzasnęły mi drzwi przed nosem. No dobra, może przesadzałem, ale miałem swoje powody. Powinienem był przewidzieć to co się stało. To wszystko moja wina. Dobra, nie ma co się nad sobą użalać. Trzeba działać.
Z mocnym postanowieniem sprawowania pieczy nad bezpieczeństwem Belli udałem się do swojego pokoju. Skoro Bella jest tutaj trzeba udawać, że my również będziemy spać. Tak więc muszę się przebrać. Ściągnąłem ubranie i założyłem na siebie pierwszy T-shirt, który wpadł mi w ręce i bokserki.
Poczułem rosnącą ekscytację z powodu obecności Belli. Zdałem sobie sprawę, że będzie musiała spać u mnie. Jedyne osoby, które w tym domu poza mną miały łóżko były nieobecne. Emily gdzieś przepadła, Rosalie z Emmetem wybrali się na weekendowe polowanie, a pozostali w swoich pokojach mieli kanapy lub kanapo podobne siedzenia. Tak więc wynik jest prosty.
Niecierpliwiłem się kiedy Bella tutaj przyjdzie więc troszkę po podsłuchiwałem dziewczyny:
- Nie założę tego Alice. - mówiła zdecydowanie Bella.
- No ale dlaczego nie?- głos Alice brzmiał bardzo płaczliwie.
- Spójrz tylko ile to odsłania! To bluzka a nie koszula nocna.
- Nie przesadzaj. To tak ma wyglądać
O, czyżby Alice próbowała wcisnąć Belle w jedną z tych malutkich jedwabnych koronek? Coś takiego warto by zobaczyć. Moja wyobraźnia była aż nadto rozhuśtana...
Ktoś zapukał do drzwi. Alice.
- Pożycz Belli jakąś koszulkę.- powiedziała kiedy otworzyłem.- Wyobraź sobie, że nie chce założyć nic mojego!- wydawała się załamana.
Zachichotałem.
- Bo ona, droga siostrzyczko ma styl.
Pokazała mi język jak małe dziecko.
- Wiesz, że będzie musiała spać u ciebie?
Starłem się zachować powagę. Choćby dlatego, że jej zapach wciąż stanowił ciężka przeszkodę. Oczywiście cały czas monitorowałem myśli Jaspera by mieć pewność, że Belli nic nie grozi z jego strony.
- Nie widzę innej opcji.
Alice przyjrzała mi się z błyskiem w oku.
- Mogłaby też spać na sofie.
Wypchnąłem ją z pokoju.
- Idź ty lepiej pomóż Belli.
Usiadłem na łóżku, zastanawiając się jak to wszystko rozegrać. Alice i Jasper, a nawet Esme podejrzewała, że dziś będzie trzeba coś wyjaśnić. Bella po raz drugi- jeżeli nie setny- zobaczyła moje niecodzienne zachowania. Bo powiedzmy sobie szczerze: Kto normalny porusza się tak szybko i rzuca kimś na kilka metrów? Nawet ktoś z mniejszą spostrzegawczością od Belli zauważyłby, że coś nie gra. Pytanie tylko co jej powiedzieć...
Ktoś nieśmiało zapukał. Spojrzałem w tamtą stronę i zamarłem. W drzwiach stała Bella ubrana w mój niebieski T-shirt i spodenki pożyczone od Alice. Moją pierwszą myślą było: Nigdy nie widziałem czegoś piękniejszego. Jest uosobieniem anioła- lśniąca zdrowa skóra, błyszczące czekoladowe oczy i lekko kręcone ciemnobrązowe włosy do połowy pleców. Po prostu nie mogłem oderwać od niej wzroku.
- Alice powiedziała mi, że mam spać u ciebie. Mogę spać na kanapie jeżeli wolisz spać na łóżku- odezwała się cicho.
- Nie ma takiej potrzeby- poklepałem zapraszająco miejsce obok siebie.
Nieśmiało dołączyła do mnie zachowując jednak dystans. Siedziałem cicho modląc się w myślach, że jednak nie będę musiał odpowiadać na pytania, które tak bardzo zraziłyby ją do mnie.
- Chyba musimy wyjaśnić sobie kilka kwestii- odezwała się jednak.
Westchnąłem głęboko. Tak jak to wzdychają starzy udręczeni ludzie.
- Chyba muszę- przyznałem.- Okej miejmy to już za sobą.
- Gdzie i po co wyszedłeś kiedy mnie zostawiłeś?
Tego pytania się nie spodziewałem.
- Niestety na to nie mogę ci odpowiedzieć.- powiedziałem szczerze.
I tak było. Bo ta sprawa nie dotyczyła tylko mnie. Mianowicie wyszedłem na dwór z alfą sfory- Samem Ulejem by przedyskutować kwestie terytorium. Byłem pewny, że wilkołaki nie mają prawa przebywać w tamtym miejscu, ale okazało się jednak inaczej. Oczywiście nie mogłem powiedzieć tego wszystkiego Belli.
- Okej- nie była zadowolona, ale dała spokój.- W takim razie, powiedz kim ty dokładnie jesteś?
O, to pytanie to już konkret. Powinna zapytać: "czym" jesteś?
Tak, przygotowywałem się na coś takiego, ale mimo to nie chciałem dzielić się z nią tymi mrocznymi sekretami. Chciałem, żeby jeszcze ze mną została, a kiedy bym jej zapoznał z moją tajemnicą pewnie uciekłaby z miejsca, w tej piżamie.
- Czy mógłbym cię prosić, aby nie odpowiadać na to pytanie?- wyrzuciłem szybko z siebie. Już otwierała usta by coś powiedzieć, ale dodałem:- Obiecuję, że wszystko Ci powiem, ale nie teraz dobrze?- Tak, wiedziałem, że w końcu to nastąpi.
Zastanowiła się nie spuszczając mnie z oczu. Próbowałem wymusić to na niej spojrzeniem, tak jak udało mi się wcześniej. Swoją drogą to interesująca umiejętność.
Skinęła głową.
- Później- zgodziła się.
Wstałem by z rozsuwanej szafy wyciągnąć materac. Ułożyłem go tuż przy łóżku, chcąc znaleźć się jak najbliżej mojego anioła. Zgasiłem światło. Leżałem na plecach wsłuchując się w jej oddech wyobrażając sobie jak leżę obok niej na łóżku i głaszczę po jej gęstych włosach. A ona powoli zasypia w moich ramionach...
- Śpisz?- dobiegło mnie z góry.
Prawie się zaśmiałem. Sen akurat mi nie groził.
- Nie- odpowiedziałem szeptem.
- Wiesz, nie mogę zasnąć. Kiedy zamykam oczy widzę Tyler i boję się, że...- głos jej zadrżał.
Niemal zerwałem się by ją pocieszyć.
- Obiecałem Ci, że nigdy nie pozwolę Cię skrzywdzić.- Głos również mi zadrżał, ale ze wściekłości. Zajmę się tym śmieciem.
- Położysz się obok mnie- usłyszałem jej nieśmiały szept.
Sparaliżowało mnie.Czułem jak się boi zasnąć sama.Zresztą zrobiłbym dla niej wszystko.
Podniosłem się szybko nie czekając, aż się rozmyśli i położyłem się do niej. Na tę chwilę wszystko co nas ograniczało zniknęło. Zapomniałem, że jestem wampirem a ona człowiekiem. Że taki związek nie miał wiele szans do przeżycia. Ona przysunęła się do mnie a ja do niej. Otworzyłem ramiona a ona wtuliła się we mnie z ufnością małego dziecka. Po chwili już spała.
Wszystkie głosy jakby ucichły, gdy skupiłem się na równomiernym biciu jej serca.
Rozdział pięćdziesiąty drugi
(z perspektywy Belli)
Nie wiem jak długo siedziałam odurzona wspomnieniem Edwarda, ale w końcu wstałam z kanapy. Zdałam sobie sprawę, że zgodzenie się na siedzenie tutaj do jego powrotu było idiotyczne. Kim on jest? Moim ochroniarzem. Przecież jeśli się stąd ruszę to nikt mnie nie napadnie. Poza tym, pilna potrzeba wzywała mnie do łazienki.
Wyszłam z salonu by się rozejrzeć za Edwardem i przy okazji jego rodzeństwem. Niestety dalej w pokoju pełnym ludzi nie mogłam nikogo rozróżnić. No trudno. Ruszyłam korytarzem w poszukiwaniu łazienki. Otwierałam każdy pokój po kolei. Ostatnie pomieszczenie na rogu zamknęłam z płonącymi policzkami. Jak widać Mike znalazł nową ofiarę w postaci Jessicy Stanley. A przynajmniej tak sądzę skoro się obmacują.
Skręciłam za róg i zatrzymałam się gwałtownie. Na końcu korytarza stał, a raczej chwiał się Tyler ze swoimi obleśnymi kolegami. Natychmiast mnie dostrzegł.
- O! Moja kochana Bella też tu jest!- wykrzyknął niby zdziwiony choć widział mnie niemal po samym przyjściu na imprezę.- Właśnie o tobie myślałem- Oderwał się od ściany i zbliżał się do mnie pijackim krokiem. Cofnęłam się nie spuszczając go z oczu - Myślałem o tym jak bardzo mi ciebie brakuję. Twojego miękkiego ciałka- oblizał się lubieżnie po ustach.
Nie wytrzymałam. Odwróciłam się by uciec, ale niespodziewanie Tyler skoczył ku mnie, jakby w ogóle nie był pijany i przyparł mnie do ściany swoim ciałem. Cuchnął potem i alkoholem. Próbowałam się wyrwać by pozbyć się tego koszmaru raz na zawsze, ale była za słaba. Ściskał mnie zbyt mocno i zaczynało mi brakować powietrza.
- I co teraz, maleńka?- zaśmiał się dotykając nosem moich włosów.- Powtórka z rozrywki.
W tym momencie przeżyłam deja vu. Jakaś potężna siła oderwała ciało Tyler od mojego i mogłam zacząć oddychać. Patrzyłam jak Edward odrzuca Tylera aż do samego końca korytarza. Niespodziewanie pojawił się Jasper i Alice. Alice podbiegła do mnie i pomogła mi wstać. Jasper przetrzymał Edwarda w miejscu. Był rozwścieczony. To znaczy Edward był rozwścieczony. Próbował się wyrwać, ale Jasper mocno go trzymał.
Zerknęłam na Tyler. Chyba stracił przytomność bo leżał nie ruszając się pod ścianą.
- Wszystko będzie dobrze Bello- powiedziała do mnie Alice- Zawieziemy cię do domu, dobrze?
- Nie- warknął Edward- Jedziemy do nas.- Wyrwał się Jasperowi i podszedł do mnie. Dotknął mojego policzka i zajrzał głęboko w oczy. Na moment stał się delikatny
- Nic ci nie jest?- spytał. Pokręciłam zdecydowanie głową. Z powrotem zmienił się we wściekłego.- Dlaczego nie zostałaś na dole, jak cie prosiłem?
Wyrwałam mu się.
- Nie jestem małym dzieckiem.
- Jesteś na tyle dorosła by dać się zgwałcić?-napadł na mnie.
Wytrzymałam jego spojrzenie nic nie mówiąc. Nie rozumiem co się z nim działo. Raz był delikatny i czuły a raz niemiłosiernie rozwścieczony. Nie mówiąc o jego zdolnościach. Jak to jest że pojawia się tak niepodziewanie a potem ciska kimś na kilka metrów? Chyba jeszcze się nie pozbierałam.
- Idziemy- zarządził Edward i ruszył w stronę schodów. Poszliśmy za nim.
- A co z tamtymi dwoma?- spytał Jasper mając pewnie na myśli kolegów Tylera. Jak zwykle zmyli się.
- Nie będą tego pamiętać kiedy alkohol skończy ich zasilać- odpowiedziała mu Alice.
Dotarliśmy do samochodu. Edward prowadził, a ja z Alice usiadłyśmy z tyłu.
- Zadzwoń do taty i powiedz mu, że będziesz dziś nocowała u mnie- zwróciła się do mnie Alice.
Wyciągnęłam komórkę z torebki i wykręciłam numer Charliego. Odebrał po drugim sygnale jakby mnie wyczekiwał.
- Tak, Bello, wszystko w porządku?- wyrzucił z siebie.
- Tak, tato, okej. Chciałam się zapytać czy mogę nocować u Alice?- Tata zdążył już ją poznać. Uważał że jest urocza. Tak powiedział.
- Alice? Och, tak oczywiście. Tylko uważaj na siebie, dobrze?- Słyszałam w jego głosi troskę. Ścisnęło mnie w gardle. Tak bardzo go kocham.
- Obiecuje.- Rozłączyłam się.
Opadłam na oparcie wymęczona.
- Nie martw się- powiedział tym razem niespodziewanie delikatnie. Patrzył na mnie w lusterku wstecznym.- Obiecuję, że więcej nie pozwolę Cię skrzywdzić.
- Wierzę Ci.
I na prawdę tak było. Pomimo całego tego chaosu i pytań na które nie znałam odpowiedzi wiedziałam, że z nim będę bezpieczna.
Nie wiem jak długo siedziałam odurzona wspomnieniem Edwarda, ale w końcu wstałam z kanapy. Zdałam sobie sprawę, że zgodzenie się na siedzenie tutaj do jego powrotu było idiotyczne. Kim on jest? Moim ochroniarzem. Przecież jeśli się stąd ruszę to nikt mnie nie napadnie. Poza tym, pilna potrzeba wzywała mnie do łazienki.
Wyszłam z salonu by się rozejrzeć za Edwardem i przy okazji jego rodzeństwem. Niestety dalej w pokoju pełnym ludzi nie mogłam nikogo rozróżnić. No trudno. Ruszyłam korytarzem w poszukiwaniu łazienki. Otwierałam każdy pokój po kolei. Ostatnie pomieszczenie na rogu zamknęłam z płonącymi policzkami. Jak widać Mike znalazł nową ofiarę w postaci Jessicy Stanley. A przynajmniej tak sądzę skoro się obmacują.
Skręciłam za róg i zatrzymałam się gwałtownie. Na końcu korytarza stał, a raczej chwiał się Tyler ze swoimi obleśnymi kolegami. Natychmiast mnie dostrzegł.
- O! Moja kochana Bella też tu jest!- wykrzyknął niby zdziwiony choć widział mnie niemal po samym przyjściu na imprezę.- Właśnie o tobie myślałem- Oderwał się od ściany i zbliżał się do mnie pijackim krokiem. Cofnęłam się nie spuszczając go z oczu - Myślałem o tym jak bardzo mi ciebie brakuję. Twojego miękkiego ciałka- oblizał się lubieżnie po ustach.
Nie wytrzymałam. Odwróciłam się by uciec, ale niespodziewanie Tyler skoczył ku mnie, jakby w ogóle nie był pijany i przyparł mnie do ściany swoim ciałem. Cuchnął potem i alkoholem. Próbowałam się wyrwać by pozbyć się tego koszmaru raz na zawsze, ale była za słaba. Ściskał mnie zbyt mocno i zaczynało mi brakować powietrza.
- I co teraz, maleńka?- zaśmiał się dotykając nosem moich włosów.- Powtórka z rozrywki.
W tym momencie przeżyłam deja vu. Jakaś potężna siła oderwała ciało Tyler od mojego i mogłam zacząć oddychać. Patrzyłam jak Edward odrzuca Tylera aż do samego końca korytarza. Niespodziewanie pojawił się Jasper i Alice. Alice podbiegła do mnie i pomogła mi wstać. Jasper przetrzymał Edwarda w miejscu. Był rozwścieczony. To znaczy Edward był rozwścieczony. Próbował się wyrwać, ale Jasper mocno go trzymał.
Zerknęłam na Tyler. Chyba stracił przytomność bo leżał nie ruszając się pod ścianą.
- Wszystko będzie dobrze Bello- powiedziała do mnie Alice- Zawieziemy cię do domu, dobrze?
- Nie- warknął Edward- Jedziemy do nas.- Wyrwał się Jasperowi i podszedł do mnie. Dotknął mojego policzka i zajrzał głęboko w oczy. Na moment stał się delikatny
- Nic ci nie jest?- spytał. Pokręciłam zdecydowanie głową. Z powrotem zmienił się we wściekłego.- Dlaczego nie zostałaś na dole, jak cie prosiłem?
Wyrwałam mu się.
- Nie jestem małym dzieckiem.
- Jesteś na tyle dorosła by dać się zgwałcić?-napadł na mnie.
Wytrzymałam jego spojrzenie nic nie mówiąc. Nie rozumiem co się z nim działo. Raz był delikatny i czuły a raz niemiłosiernie rozwścieczony. Nie mówiąc o jego zdolnościach. Jak to jest że pojawia się tak niepodziewanie a potem ciska kimś na kilka metrów? Chyba jeszcze się nie pozbierałam.
- Idziemy- zarządził Edward i ruszył w stronę schodów. Poszliśmy za nim.
- A co z tamtymi dwoma?- spytał Jasper mając pewnie na myśli kolegów Tylera. Jak zwykle zmyli się.
- Nie będą tego pamiętać kiedy alkohol skończy ich zasilać- odpowiedziała mu Alice.
Dotarliśmy do samochodu. Edward prowadził, a ja z Alice usiadłyśmy z tyłu.
- Zadzwoń do taty i powiedz mu, że będziesz dziś nocowała u mnie- zwróciła się do mnie Alice.
Wyciągnęłam komórkę z torebki i wykręciłam numer Charliego. Odebrał po drugim sygnale jakby mnie wyczekiwał.
- Tak, Bello, wszystko w porządku?- wyrzucił z siebie.
- Tak, tato, okej. Chciałam się zapytać czy mogę nocować u Alice?- Tata zdążył już ją poznać. Uważał że jest urocza. Tak powiedział.
- Alice? Och, tak oczywiście. Tylko uważaj na siebie, dobrze?- Słyszałam w jego głosi troskę. Ścisnęło mnie w gardle. Tak bardzo go kocham.
- Obiecuje.- Rozłączyłam się.
Opadłam na oparcie wymęczona.
- Nie martw się- powiedział tym razem niespodziewanie delikatnie. Patrzył na mnie w lusterku wstecznym.- Obiecuję, że więcej nie pozwolę Cię skrzywdzić.
- Wierzę Ci.
I na prawdę tak było. Pomimo całego tego chaosu i pytań na które nie znałam odpowiedzi wiedziałam, że z nim będę bezpieczna.
Rozdział pięćdziesiąty pierwszy czyli in the previous episode
(z perspektywy Belli)
Kręciłam się bez większego sensu po kuchni. Całym domem trzęsło od wibracji puszczanej muzyki. Ciekawe czy sąsiedzi wezwą policje. Pewnie tak. Może przyjedzie nawet Charlie.
Skrzywiłam się. Wszystko byłoby lepsze od tego porzucenia wśród nieznanych pijanych ludzi. Ale reszta najwyraźniej miała co robić. Emily wyszła na zewnątrz by "zaczerpnąć świeżego powietrza bo w tym domu jest zdecydowanie za duszno" niemal od razu po przyjściu na imprezę. Alice i Jasper pół godziny temu poszli zatańczyć i od tego czasu ich nie widziałam.
Tymczasem zaszyłam się w kuchni by uniknąć ponownego spotkania z Mikiem. Dwa razy go spławiłam kiedy chciał mnie wyciągnąć na parkiet. Bałam się, że po raz trzeci już mi się to nie uda.Gdzie jesteś Edwardzie?- posłałam nieme pytanie w przestrzeń mając nadzieję, że usłyszy mnie telepatycznie.
- Cześć.
Odwróciłam się szybko ucieszona, że moja prośba została spełniona, ale uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy. To nie był Edward.
Stał przede mną wysoki ciemnoskóry mężczyzna z dosyć rozwiniętą muskulaturą. Chłopiec, poprawiłam się dostrzegając delikatne rysy twarzy. Miał wydatne kości policzkowe okolone kruczymi długimi włosami.
Przyjazny uśmiech zniknął również i u niego, bo zapewne dostrzegł moje rozczarowanie. Cofnął się o krok i uniósł ręce do góry.
- Przepraszam, chciałem się tylko przywitać.
Miał bardzo przyjemny głos. Wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Bella Swan, prawda? Jestem Jacob Black.
- Black?- powtórzyłam. Słyszałam już gdzieś to nazwisko.- Czy nasi ojcowie się...?
- Przyjaźnią? Tak- Opuścił dłoń.- Właściwie to my też. To znaczy, znaliśmy się kiedy byliśmy dziećmi.
- Na prawdę?- za chiny nie przypominałam sobie nic takiego.
- Na prawdę. Pamiętam to o zawsze cieszyłem się kiedy przychodziłaś...- urwał i spuścił wzrok. Nie byłam pewna, ale wydało mi się, że pod tą ciemną skórą dostrzegam rumieniec. Jak słodko.
W tym czasie jakaś dziewczyna z chłopakiem weszli do kuchni i z lodówki wyjęli piwo.
- To, jak ci się podoba w Forks Bello?
- Cóż- powstrzymałam się od przewrócenia oczami słysząc po raz enty to samo pytanie.- Daje się wytrzymać.
Indianin uśmiechną się szeroko.
- Przypuszczam, że nie byłaś jeszcze na plaży w rezerwacie?- Pokręciłam głową.- Gdybyś tam pojechała zakochałabyś się w tym miejscu. Okolica jest piękna a zamieszkują ja najseksowniejsi faceci na świecie.
Roześmiałam się na te bezczelne sugestie.
- Przypuszczam, że tam nie mieszkasz.
Jacob zmarszczył brwi.
- Skąd taki pomysł?
- Bo słyszałam, że tam mieszkają wyłącznie najseksowniejsi faceci na świecie.
Jacob złapał się za pierś w odpowiedzi na niewidzialny cios, który mu zadałam.
- Jak mogłaś Bello?- wykrzyknął z udawanym wyrzutem.- Teraz moje życie nigdy nie będzie tak wspaniałe jak wtedy kiedy myślałem, że byłem seksowny.
Tak się zaśmiewałam, że przewróciłam przy tym szklankę z blatu.Na szczęście się nie potłukła.
Pochyliłam się gdy wtem inna para rąk mnie wyręczyła. Wyprostowałam się jak struna, bo tym razem nie miałam omamów. Przybył Edward.
- Cześć- Wykrzywił wargi w uśmiechu.
- Cześć- odpowiedziałam mu na wpół przytomnie, bo wciąż patrzyłam na jego usta.
Edward dostrzegł Jacoba. Pozbierałam się widząc jak dziwnym (mrocznym?) spojrzeniem go obdarzył.
- Jacob to Edward. Edward to Jacob, mój właściwie stary przyjaciel.
Jacob obdarzył mnie uśmiechem.
- Skoro już pozwalasz sobie zarzucać mi brak seksapilu to na pewno jesteśmy znajomymi.
Edward rzucił mi pytające spojrzenie i tym razem to ja się zarumieniłam.
- Masz ochotę zatańczyć, Bello?- zapytał mnie znienacka
Zmieszałam się. Z jednej strony marzyłam by znaleźć się w jego ramionach, ale z drugiej nie chciałam ośmieszać się publicznie z powodu brakiem jakiejkolwiek koordynacji.
Spojrzenie, które mi rzucił rozwiało wszelkie wątpliwości.
- Nie bój się. Obiecałem, ze będę cie pilnował.
Zdziwiłam się jak dobrze mnie znał. Było to jednocześnie przerażające i fascynujące.
Spojrzałam na Jacoba. Wydawał się czuć zapomniany. Uśmiechnął się smutnawo.
- Ja i tak już miałem iść więc...
- Och, jaka szkoda- powiedziałam szczerze. Na prawdę polubiłam Indianina. Było w nic coś takiego swojskiego co przypominało mi dom.
- Tak, mnie też. Miło było cię znowu spotkać Bello.- Wyciągnął do mnie zwiniętą pięść. Przybiłam mu żółwika.
- Ciebie też. Trzeba będzie to powtórzyć.
Zerknął na Edwarda.
- Koniecznie- powiedział po czym uśmiechnął się do mnie po raz ostatni, odwrócił się i wyszedł kuchennymi drzwiami.
Odwróciłam się do Edwarda. Niestety jego mina nie świadczyła nic dobrego. - - Wszystko ok?- spytałam go.
Bezskutecznie spróbował zmienić wyraz twarzy.
- Ten dzieciak mnie denerwuje- powiedział niemal obrażonym tonem dziecka.
- Jacob nie jest dzieckiem- broniłam go.- Poza tym co on ci zrobił?
Edward wzruszył ramionami.
- Po prostu mnie denerwuje.
Nagle uśmiechnął się z błyskiem w oku lustrując mnie od stóp do głów.
- Czy ktoś ci już mów, że wyglądasz dziś wyjątkowo prześlicznie?
Zmiękły mi kolana.
- Jesteś pierwszy.- Po prawdzie to Mike powtarzał mi to z milion razy. Tylko ie tak miękkim głosem i tak na mnie nie patrząc.
Edward złapał mnie za dłoń i pociągnął do pokoju gdzie wszyscy tańczyli.
- Niestety wielu chłopaków myśli dokładnie tak samo jak ja, ale tego ci nie powiem, bo jestem zbyt zazdrosny.
Roześmiałam się, bo to właśnie jego wszystkie dziewczyny pożerały wzrokiem. I muszę przyznać: czułam się zazdrosna.
Niespodziewanie Edward okręcił mnie i przyciągnął do siebie. Serce zabiło mi szybciej. Zaczęliśmy się kołysać w tańcu. Bardzo starałam się nie nadepnąć mu na stopę.
- Hej- odezwał się Edward do mojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz.- Nie bój się. Trzymam cię.
Spróbowałam się rozluźnić i wzięłam głęboki wdech. Mmm... Czyży Edward używał jakieś cudownej przyciągającej kobiety wody po goleniu? Bo momentalnie wtuliłam się w niego mocniej i położyłam głowę na jego ramieniu.
Nie mam pojęcia ile przetańczyliśmy ani jaka piosenka leciała. Widziałam jedynie jego ramie odziane w jedwabny granatowy garnitur i półmrok sprawiający, że czułam się jakbyśmy byli sami. Tak więc po niewiadomej ilości czasu poczułam, że mięśnie Edwarda się napinają a on sam odsuwa się ode mnie. W pierwszym odruchu chciałam go mocniej przytrzymać, żeby się ode mnie nie oddalał, ale udało mi się go puścić.
Zerknęłam na jego twarz. W tej ciemności mogłam jedynie dostrzec, że jego twarz z oszałamiająco urzekającej zmieniła się na niemal wściekłą. Patrzył ponad moim ramieniem. Obejrzałam się, ale w tym mroku nie wypatrzyłabym nic poza zasięgiem pół metra.
Edward bez słowa podjął mnie pod ramię i poprowadził w stronę światła. Weszliśmy do salonu. Okna były szeroko otwarte, bo rzeczywiście w domu było okropnie gorąco. Edward poprowadził mnie do kanapy, na której usiadłam. Pochylił się nade mną . Jego ciemne oczy zajęły całą przestrzeń mojego widzenia.
- Bardzo mi przykro, Bello, ale na chwilę muszę cię opuścić.
Tępy uśmieszek, który zapewne zawsze miałam patrząc na niego spełzł z mojej twarzy.
- Dlaczego?
Milczał patrząc mi w oczy. Wyglądał jakby się nad czymś zastawiał. W końcu pokręcił głową.
- Przepraszam, ale nie mogę powiedzieć. To na prawdę bardzo ważne. Proszę cię tylko o jedno.- dotknął mojego policzka a mój puls znowu skoczył.- Zostań tu, dopóki nie wrócę, dobrze?
Wpatrywał się we mnie jakby próbując wymusić na mnie obietnice. Nie było to wcale takie trudne. Skinęłam głową, zdziwiona woja potulnością. Zahipnotyzował mnie jak nic.
Jeszcze raz przejechał dłonią po moim policzku. Wstał płynnym ruchem i niemal od razu zniknął.
Siedziałam chwilę nie wiedząc co właściwie się wydarzyło po czym opadłam na poduchy próbując złapać oddech.
_________________________________________________________________
Do wcześniejszych rozdziałów odsyłam na starego bloga
Kręciłam się bez większego sensu po kuchni. Całym domem trzęsło od wibracji puszczanej muzyki. Ciekawe czy sąsiedzi wezwą policje. Pewnie tak. Może przyjedzie nawet Charlie.
Skrzywiłam się. Wszystko byłoby lepsze od tego porzucenia wśród nieznanych pijanych ludzi. Ale reszta najwyraźniej miała co robić. Emily wyszła na zewnątrz by "zaczerpnąć świeżego powietrza bo w tym domu jest zdecydowanie za duszno" niemal od razu po przyjściu na imprezę. Alice i Jasper pół godziny temu poszli zatańczyć i od tego czasu ich nie widziałam.
Tymczasem zaszyłam się w kuchni by uniknąć ponownego spotkania z Mikiem. Dwa razy go spławiłam kiedy chciał mnie wyciągnąć na parkiet. Bałam się, że po raz trzeci już mi się to nie uda.Gdzie jesteś Edwardzie?- posłałam nieme pytanie w przestrzeń mając nadzieję, że usłyszy mnie telepatycznie.
- Cześć.
Odwróciłam się szybko ucieszona, że moja prośba została spełniona, ale uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy. To nie był Edward.
Stał przede mną wysoki ciemnoskóry mężczyzna z dosyć rozwiniętą muskulaturą. Chłopiec, poprawiłam się dostrzegając delikatne rysy twarzy. Miał wydatne kości policzkowe okolone kruczymi długimi włosami.
Przyjazny uśmiech zniknął również i u niego, bo zapewne dostrzegł moje rozczarowanie. Cofnął się o krok i uniósł ręce do góry.
- Przepraszam, chciałem się tylko przywitać.
Miał bardzo przyjemny głos. Wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Bella Swan, prawda? Jestem Jacob Black.
- Black?- powtórzyłam. Słyszałam już gdzieś to nazwisko.- Czy nasi ojcowie się...?
- Przyjaźnią? Tak- Opuścił dłoń.- Właściwie to my też. To znaczy, znaliśmy się kiedy byliśmy dziećmi.
- Na prawdę?- za chiny nie przypominałam sobie nic takiego.
- Na prawdę. Pamiętam to o zawsze cieszyłem się kiedy przychodziłaś...- urwał i spuścił wzrok. Nie byłam pewna, ale wydało mi się, że pod tą ciemną skórą dostrzegam rumieniec. Jak słodko.
W tym czasie jakaś dziewczyna z chłopakiem weszli do kuchni i z lodówki wyjęli piwo.
- To, jak ci się podoba w Forks Bello?
- Cóż- powstrzymałam się od przewrócenia oczami słysząc po raz enty to samo pytanie.- Daje się wytrzymać.
Indianin uśmiechną się szeroko.
- Przypuszczam, że nie byłaś jeszcze na plaży w rezerwacie?- Pokręciłam głową.- Gdybyś tam pojechała zakochałabyś się w tym miejscu. Okolica jest piękna a zamieszkują ja najseksowniejsi faceci na świecie.
Roześmiałam się na te bezczelne sugestie.
- Przypuszczam, że tam nie mieszkasz.
Jacob zmarszczył brwi.
- Skąd taki pomysł?
- Bo słyszałam, że tam mieszkają wyłącznie najseksowniejsi faceci na świecie.
Jacob złapał się za pierś w odpowiedzi na niewidzialny cios, który mu zadałam.
- Jak mogłaś Bello?- wykrzyknął z udawanym wyrzutem.- Teraz moje życie nigdy nie będzie tak wspaniałe jak wtedy kiedy myślałem, że byłem seksowny.
Tak się zaśmiewałam, że przewróciłam przy tym szklankę z blatu.Na szczęście się nie potłukła.
Pochyliłam się gdy wtem inna para rąk mnie wyręczyła. Wyprostowałam się jak struna, bo tym razem nie miałam omamów. Przybył Edward.
- Cześć- Wykrzywił wargi w uśmiechu.
- Cześć- odpowiedziałam mu na wpół przytomnie, bo wciąż patrzyłam na jego usta.
Edward dostrzegł Jacoba. Pozbierałam się widząc jak dziwnym (mrocznym?) spojrzeniem go obdarzył.
- Jacob to Edward. Edward to Jacob, mój właściwie stary przyjaciel.
Jacob obdarzył mnie uśmiechem.
- Skoro już pozwalasz sobie zarzucać mi brak seksapilu to na pewno jesteśmy znajomymi.
Edward rzucił mi pytające spojrzenie i tym razem to ja się zarumieniłam.
- Masz ochotę zatańczyć, Bello?- zapytał mnie znienacka
Zmieszałam się. Z jednej strony marzyłam by znaleźć się w jego ramionach, ale z drugiej nie chciałam ośmieszać się publicznie z powodu brakiem jakiejkolwiek koordynacji.
Spojrzenie, które mi rzucił rozwiało wszelkie wątpliwości.
- Nie bój się. Obiecałem, ze będę cie pilnował.
Zdziwiłam się jak dobrze mnie znał. Było to jednocześnie przerażające i fascynujące.
Spojrzałam na Jacoba. Wydawał się czuć zapomniany. Uśmiechnął się smutnawo.
- Ja i tak już miałem iść więc...
- Och, jaka szkoda- powiedziałam szczerze. Na prawdę polubiłam Indianina. Było w nic coś takiego swojskiego co przypominało mi dom.
- Tak, mnie też. Miło było cię znowu spotkać Bello.- Wyciągnął do mnie zwiniętą pięść. Przybiłam mu żółwika.
- Ciebie też. Trzeba będzie to powtórzyć.
Zerknął na Edwarda.
- Koniecznie- powiedział po czym uśmiechnął się do mnie po raz ostatni, odwrócił się i wyszedł kuchennymi drzwiami.
Odwróciłam się do Edwarda. Niestety jego mina nie świadczyła nic dobrego. - - Wszystko ok?- spytałam go.
Bezskutecznie spróbował zmienić wyraz twarzy.
- Ten dzieciak mnie denerwuje- powiedział niemal obrażonym tonem dziecka.
- Jacob nie jest dzieckiem- broniłam go.- Poza tym co on ci zrobił?
Edward wzruszył ramionami.
- Po prostu mnie denerwuje.
Nagle uśmiechnął się z błyskiem w oku lustrując mnie od stóp do głów.
- Czy ktoś ci już mów, że wyglądasz dziś wyjątkowo prześlicznie?
Zmiękły mi kolana.
- Jesteś pierwszy.- Po prawdzie to Mike powtarzał mi to z milion razy. Tylko ie tak miękkim głosem i tak na mnie nie patrząc.
Edward złapał mnie za dłoń i pociągnął do pokoju gdzie wszyscy tańczyli.
- Niestety wielu chłopaków myśli dokładnie tak samo jak ja, ale tego ci nie powiem, bo jestem zbyt zazdrosny.
Roześmiałam się, bo to właśnie jego wszystkie dziewczyny pożerały wzrokiem. I muszę przyznać: czułam się zazdrosna.
Niespodziewanie Edward okręcił mnie i przyciągnął do siebie. Serce zabiło mi szybciej. Zaczęliśmy się kołysać w tańcu. Bardzo starałam się nie nadepnąć mu na stopę.
- Hej- odezwał się Edward do mojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz.- Nie bój się. Trzymam cię.
Spróbowałam się rozluźnić i wzięłam głęboki wdech. Mmm... Czyży Edward używał jakieś cudownej przyciągającej kobiety wody po goleniu? Bo momentalnie wtuliłam się w niego mocniej i położyłam głowę na jego ramieniu.
Nie mam pojęcia ile przetańczyliśmy ani jaka piosenka leciała. Widziałam jedynie jego ramie odziane w jedwabny granatowy garnitur i półmrok sprawiający, że czułam się jakbyśmy byli sami. Tak więc po niewiadomej ilości czasu poczułam, że mięśnie Edwarda się napinają a on sam odsuwa się ode mnie. W pierwszym odruchu chciałam go mocniej przytrzymać, żeby się ode mnie nie oddalał, ale udało mi się go puścić.
Zerknęłam na jego twarz. W tej ciemności mogłam jedynie dostrzec, że jego twarz z oszałamiająco urzekającej zmieniła się na niemal wściekłą. Patrzył ponad moim ramieniem. Obejrzałam się, ale w tym mroku nie wypatrzyłabym nic poza zasięgiem pół metra.
Edward bez słowa podjął mnie pod ramię i poprowadził w stronę światła. Weszliśmy do salonu. Okna były szeroko otwarte, bo rzeczywiście w domu było okropnie gorąco. Edward poprowadził mnie do kanapy, na której usiadłam. Pochylił się nade mną . Jego ciemne oczy zajęły całą przestrzeń mojego widzenia.
- Bardzo mi przykro, Bello, ale na chwilę muszę cię opuścić.
Tępy uśmieszek, który zapewne zawsze miałam patrząc na niego spełzł z mojej twarzy.
- Dlaczego?
Milczał patrząc mi w oczy. Wyglądał jakby się nad czymś zastawiał. W końcu pokręcił głową.
- Przepraszam, ale nie mogę powiedzieć. To na prawdę bardzo ważne. Proszę cię tylko o jedno.- dotknął mojego policzka a mój puls znowu skoczył.- Zostań tu, dopóki nie wrócę, dobrze?
Wpatrywał się we mnie jakby próbując wymusić na mnie obietnice. Nie było to wcale takie trudne. Skinęłam głową, zdziwiona woja potulnością. Zahipnotyzował mnie jak nic.
Jeszcze raz przejechał dłonią po moim policzku. Wstał płynnym ruchem i niemal od razu zniknął.
Siedziałam chwilę nie wiedząc co właściwie się wydarzyło po czym opadłam na poduchy próbując złapać oddech.
_________________________________________________________________
Do wcześniejszych rozdziałów odsyłam na starego bloga
Bohaterowie
Carlisle Cullen
Założyciel rodziny, który po przemianie pragnął towarzystwa. Od momentu kiedy uratował Edwarda, Rosalie, Emmeta i również Alice i Jaspera- których nie zmienił w wampiry- stał się ich ojcem. Uratowawszy Esme zyskał partnerkę. Wymyślił nową dietę zwaną wegetarianizmem, który polega na odżywianiu się krwią zwierzęcą.
Emily Elves
Całe życie mieszkała w Denver w stanie Kolorado. Po wypadku, w którym zginęli jej rodzice postanawia odwiedzić ciotkę w Seattle. Jej przystankiem jest Forks. Podczas pobytu w małym miasteczku ostaje zaatakowana i jej życie drastycznie się odmienia
Edward Cullen
Pierwszy członek rodziny Cullenów, stworzony przez Carlisle'a. Po zmianie w wampira potrafi czytać w myślach zarówno ludziom jak i osobnikom swojej razy. Czasy, w których się wychował sprawiły, że stał się dżentelmenem i, że odnosi się do innych z uprzejmością. Jest wybitnym muzykiem, przestudiował wiele książek i nauczył się najwięcej języków obcych.
Rosalie Hale
Została znaleziona umierająca na ulicy i zmieniona przez Carlisle'a. Po przezmianie staje się najpiękniejszą kobietą na Ziemi i bywa zarozumiała. Uratowała Emmeta, który z czasem stał się jej partnerem. Marzy, by stać się na powrót człowiekiem
Zostaje uratowany prze Rosalie- swoją późniejszą partnerkę- i zmieniony przez Carlisle'a. Jego ulubioną rozrywką jest polowanie na niedźwiedzie.Uważany za najsilniejszego wampira w rodzinie. Jest beztroski i każdą sytuację potrafi zmienić w żart.
Alice Cullen
Nie pamięta nic ze swojej przeszłości od czasu, gdy zmieniła się w wampira. Po przezmianie zyskuje dar, polegający na przewidywaniu przyszłości. Dzięki jej zdolności znała Jaspera, z którym udała się do rodziny Cullenów. Jest żywiołowa i uwielbia zakupy.
Jasper Hale
Po przemianie należy do klanu, którym dowodzi Maria. Po dziesięcioleciach służby przy jej boku postanawia odejść. Kiedy w gospodzie spotyka Alice- jego przyszłą partnerkę- udaje się z nią do rodziny Cullenów. Jego zdolność polega na kontrolowaniu i wyczuwaniu emocji. Uwielbia przebywać w towarzystwie osób, które są szczęśliwe.
Esme Cullen
Została uratowana przez Carlisle'a- swojego przyszłego partnera- po próbie samobójstwa. Jej przemiana sprawiła, że stała się nadzwyczaj troskliwa i cieszy się szczęściem swojej rodziny. Edwarda, Rosalie, Emmeta, Alice, Jaspera traktuje jak własne dzieci.
Gabriel Porter
Wampir, który został uratowany przez Liama- swojego przyszywanego ojca. Jego dar polega na tropieniu, lecz musi co jakiś czas przypominać sobie o zapachu szukanej osoby. Podczas swojej egzystencji poznaje Andreę, która staje się dla niego najlepszą przyjaciółką.
Wampirzyca mająca 187 lat. Poznała Gabriela podczas swojej wędrówki na Biegunie Północnym. Darzy go silnym uczuciem, którego on nie odwzajemnia. Odżywia się w tradycyjny sposób, ale by zaimponować Gabrielowi przechodzi na wegetarianizm.
Bella Swan
Siedemnastolatka, która przeniosła się do Forks. Jest nieśmiała i nie lubi skupiania na sobie uwagi. W szkole ma wielu adoratorów, ale nie zależy jej na ich względach. Bardzo zafascynowała ją rodzina Cullenów, która z czasem staje się jej bardzo bliska.
Jacob Black
W młodym wieku przeżył śmierć swojej matki. Obie jego siostry wyjechały. Jego najlepszymi przyjaciółmi są Embry i Quil. W dzieciństwie znał Bellę Swan. Ma smykałkę do mechaniki.
Wstęp/ Preambuła/ Prolog czy jak tam chcecie.
Postanowiłam przenieść się na nową stronę by kontynuować bloga. Widzę, że ta stwarza większe możliwości.
Tutaj linka na starego blogaJak widać jest bardzo chaotycznie prowadzony. Postanowiłam to zminić. Moim czytelnikom dalej nie gwarantuje, że będę pisała regularnie; jeżeli w ogóle mam jeszcze jakichś czytelników... Ale okej. W dużej mierze pisze to dla siebie. To tyle głoszeń.
A teraz dla nowych odkrywców przypomnę co działo się at the beginning.
Aha, sklerotyczka ze mnie. Tak ogólnie ten blog jest z motywem Zmierzchu! Dla tych, którzy nie lubili tej książki proszę o wstrzymanie. To jest inna, wyjątkowa historia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)