sobota, 17 maja 2014

Rozdział pięćdziesiąty piąty

(z perspektywy Belli)
 - Wszystko w porządku, Bells?- spytał Charlie, kiedy jechaliśmy do Blacków.
 Niestety nie mogłam radośnie odpowiedzieć: "OK!". Bo wcale tak nie było. Moje nastoletnie problemy doszły do głosu.
 Może i głupi był powód mojego zmartwienia, ale jednak był. To do prawdy nie do pomyślenia, by jedna osoba mogła tak na nas działać! Jedno złe spojrzenie i twój dzień staje się równie mroczny jak jej oczy. Chociaż wolałabym to od tej szarej obojętności. Obojętności następującej po nawiązaniu tej elektryzującej więzi. Czy dla niego nic to nie znaczyło? Najwyraźniej nie, bo odjechał nie oglądając się za siebie. A mnie aż serce zabolało.
 Ale nie mogę ci tego powiedzieć. Nigdy te myśli nie przeistoczą się w słowa.
 - Tak, tato, wszystko OK.
 - Bardzo mi przykro, że wyciągnąłem cię od przyjaciół.
 Nawet nie wiesz jak mi przykro. Ale Jemu nie robiło to chyba różnicy.
 Zajechaliśmy na niewielki podjazd Blacków. Jake już tam stał i szczerzył się do nas. Rozchmurzyłam się nieco widząc jego promienny uśmiech. Dobiegł do nas w kilku krokach i otworzył drzwiczki po mojej stronie.
 - Cześć Bella. Fajnie, że przyszłaś.
 Zadarłam głowę by spojrzeć mu w twarz. Musiałam zmrużyć oczy, bo słońce niewiarygodnie jasno dziś świeciło. Pierwszy raz odkąd tu przyjechałam.
 Byłam pewna, że Charlie nas nie słyszy więc mogłam pozwolić sobie na trochę poufałości.
 - Będziesz miał okazję przedstawić mi tych tutejszych seksownych facetów.
 Jacob zaśmiał się przypominając sobie zapewne naszą ostatnią rozmowę.
 - Największego przystojniaka poznałaś.- Puścił do mnie oczko.
 Szturchnęłam go w ramię. Super się z nim gadało i był wspaniałym lekiem na moje duchowe boleści.
 Charlie spojrzał na nas ze zdziwieniem. Chyba nie spodziewał się takiej zażyłości po dzieciakach nie widujących się od kilku lat.
 - Billy mówił mi, że spotkaliście się na tej zabawie u Newtonów- zagadał jakby chciał usprawiedliwić sam sobie nasze zachowanie.
 - A owszem- odezwał się Jack.- Przypomnieliśmy sobie dawne czasy.
 - Cieszę się, że tak się dogadujecie- powiedział Charlie.I chyba naprawdę tak było
 Skierowaliśmy się do środka. Domek był niewielki zbudowany na planie prostokąta. Był tu Billy usadzony na wózku przed telewizorem, dwóch starszych chłopaków- jak później się dowiedziałam: Sam i Paul- i znajoma taty- Sue. Na stole stało wielki brązowe ciasto z powtykanymi w nie świeczkami.
 - Wszystkiego najlepszego solenizancie- Tata przywitał się z gospodarzem.
 - Wszystkiego najlepszego proszę pana- powtórzyłam po tacie, ale z mniejszą poufałością.
 - Mów mi po imieniu- odezwał się Billy basem. Jego głos przywoływał wspomnienia z dzieciństwa.- Kiedy byłaś miała zawsze tak do mnie mówiłaś.
 Uśmiechnęłam się nie bardzo wiedząc co powiedzieć.
 Później wszyscy obecni obdarowali Billego prezentami. Ode mnie i taty dostał książkę o wędkarstwie i tartę szpinakowo-rybną. Musiałam powstrzymywać Charliego by nie zjadły jej w domu.
 Kiedy już wszyscy obiedli się ciastem, tartą i innymi przysmakami przygotowanymi przez Sue każdy rozszedł się do własnego kąta. Jacob i ja postanowiliśmy wybrać się na spacer. Wziął sobie za punkt honoru, by przekonać mnie do Rezerwatu. Miałam wrażenie, że chce abym odwiedzała to miejsce jak najczęściej.
 I jak narazie jego wysiłki się opłacały. Mimo mojej awersji do wilgoci bardzo mi się tu podobało. Poza tym słońce również robiło swoje. Mokry piasek błyszczał w jego promieniach a kolorowe kamienie pokryte solą mieniły się jakby były porozrzucanymi wszędzie diamentami. Schyliłam się  podniosłam jeden z brylancików. Lubiłam gromadzić wspomnienia. Miałam nawet w pokoju pudełko, w którym trzymałam wszystkie swoje skarby. Zgromadziłam pokaźną kolekcję wspomnień.
 - I co sądzisz o tym?- Jacob rozpostarł ręce bym wiedziała o jakim "tym'' mówi.
 - No muszę przyznać, że okolica robi spore wrażenie- przyznałam, bo nie mogłam się droczyć w tej sprawie. Było tu naprawdę ślicznie.
 - I jak skończyła się wczorajsza impreza?- zagadnął?
 Gdybyś tylko wiedział...
 - Pojechałam do Alice na nockę. A tata zadzwonił dziś rano i wylądowałam tutaj.- Musiałam się bardziej postarać by nie brzmiało to jak użalanie.
 - Próbowałaś wkręcić Cullenów na naszą imprezę?- zażartował.
 - Nie.
 - To dobrze. I tak by nie przyszli.
 - A to czemu?- Niespecjalnie go słuchałam. Szurałam specjalnie nogami, by usłyszeć szum piasku i tych ślicznych kamieni, które przypominały mi bardzo odgłos skrzypiącego żwiru, wszędzie obecnego w kochanym Phoenix.
 - Bo im nie wolno.
 - Jak to?- Podniosłam głowę tak gwałtownie, że aż mnie kark zabolał. Masując sobie szyję wwierciłam spojrzenie w Jacoba oczekując wyjaśnień.
 - W pewnym sensie to tajemnica- zaczął zadowolony, że przyciągnął moją uwagę. Najwyraźniej dopraszał się uwagi.
 - Proszę opowiedz. Obiecuję, że nikomu nie wygadam.
 - Wiesz nie jestem pewien czy w ogóle powinienem Ci o tym wspominać- odrzekł Jake. Zrobił się poważny.
 Zastanawiałam się jak tu wyciągnąć od niego sekret, kiedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wydawało się niegodziwe z mojej strony zabawianie się się uczuciami tak bliskiego kolegi, ale nie miałam wyboru.
 Dotknęłam ręki Jacoba i najmilszy głosem jaki potrafiłam z siebie dobyć powiedziałam:
 - Jacob, proszę, podziel się ze mną tym sekretem.
 Chłopa spojrzał na mnie zdziwiony i zabrał rękę. Mogłam być pewna, że go nie uraziłam, bo jego różowe policzki mówiły co innego. Co chwilę spoglądał w moją stronę.
 - No, skoro dochowasz tajemnicy- zerknął na mnie ponownie.
 Pokiwałam gorliwie głową. - Obiecuję.
 - W porządku- zgodził się.
 Doszliśmy to miejsca, w którym las stykał się z plażą a na samy brzegu leżało wiele wielkich kamieni. Ciekawe skąd się tam wzięły? Jacob przycupnął na jednym z nich i zapatrzył się w horyzont. Poszłam za jego śladem, sprawdzając jednak czy powierzchnia kamienia nie jest mokra. Przycupnęłam ostrożnie na brzegu kamienia.
 Kiedy Jacob zaczął w końcu opowiadać cały czas wpatrywałam się w jego twarz, ani razu mu nie przerywając. W ogóle się nie ruszałam. Nie zareagowałam a żaden sposób, bo i tak nie wiedziałam co zrobić. Czułam jednocześnie pustkę, ale i w pewnym sensie spełnienie, jakby wszystko stało się jasne. Tylko mój umysł nie chciał do końca się z tym zgodzić i na znak protestu wyłączył się z udziału w ruszanie moimi członkami.
 Tak więc gdy Jack skończył swoją sprzeczną w skutkach historię dalej siedziałam w bezruchu czekając aż mój mózg upora się z szokiem i przywróci mi władzę nad ciałem.
 Jacob pierwszy raz po podjęciu opowieści spojrzał się na mnie z szerokim uśmiechem oczekując podziękowań. Kiedy tylko zauważył, że nie reaguję zaniepokoił się.
 - Bello, w porządku? Aż tak Cię przestraszyłem?
 Nie odpowiedziałam.
 - Bello?- Dotknął mojego ramienia.
 Troska w jego głosie albo dotyk sprawił, że wróciłam do swojego ciała. Chrząknęłam.
 - T-tak, w porządku.
 - Przestraszyłem Cię?
 - Nie, po prostu się zamyśliłam. Wracajmy już, dobrze?
 Nie czekając na jego reakcje wstałam i skierowałam się tam skąd przybyliśmy. Jacob dobiegł do mnie. Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu.
 Dotarłszy na miejsce zauważyłam, że z gości został już tylko Charlie a i on szykował się do drogi. W sam czas. Pożegnałam się z Billym, pomachałam Jacobowi na pożegnanie i już byliśmy w drodze powrotnej do domu.
 - I jak Bello, dobrze się bawiłaś?- spytał Charlie.
 Tak, wyśmienicie. Dowiedziałam się rzeczy, która była zbyta absurdalna w swej prawdzie by ją przetrawić. Ale czy komuś przeszkadza w zabawie to, że obiekt jego uczucia jest wampirem?
 - Tak, tato, było świetnie.

5 komentarzy:

  1. Rozdział megaaaa zarąbisty !!!!!! Bardzo mi się spodobał <3 Nic dodać nic ująć :D ;Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D
    Pozdrawiam :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny ale czegoś mi w nim brakowało może Edwarda. Nie mogę się doczekać aż Edward powie jej kim jest. Czekam na nn. Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział
    świetny :) od zawsze uwielbiałam tę niezwykłą atmosferę panującą na
    ogniskach w La Push... te legendy, ten klimat, ta atmosfera... achhh ^^
    swoją drogą, to czekam na moment, aż Edward powie Belli prawdę... Bo w
    końcu nie będzie jej niewiadomo ile robił w konia, że się tak wyrażę,
    może niekoniecznie za dobrze, ale niech już tak będzie... no i jestem
    ciekawa ciekawa reakcji Belli na te rewelacje :) pozdrawiam i weny życzę
    ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sama nie wiem jak się sprawy potoczą :)
      a co do weny, to w nią nie wierzę ;)

      Usuń